do xyz do notatnika do tekstów do rpg
CARROBURG
Większość podróżnych przybywa do Carroburga rzeką. Na całej długości południową granicę miasta stanowi ciemnoniebieski nurt Reiku. Rzeka sunie na zachód wielką masą wody, na wysokości Carroburga ma już trzy kilometry szerokości. Pływają po niej liczne łodzie, barki i żaglowce, również te morskie. Gdy powierzchnia rzeki zamarza, wstrzymuje to ruch nawodny, lecz zaledwie przez 50 dni w roku. W pozostałe 350 dni żagle wokół portu nie przestają łopotać, a brązowe kadłuby łodzi stanowią stały element pejzażu. Na drugim brzegu Reiku widnieją farmy Reiklandu. Diuk Carroburga składa jednak hołd elektorowi Middenlandu. Rzeka rozdziela dwie prowincje. Na północy, wschodzie i zachodzie Carroburg otaczają wzniesienia i łagodne doliny, ale wszędzie na horyzoncie rysuje się ciemna linia lasu. Miasto już w dawnych wiekach odgrodziło się od niego kamiennym murem. Obecnie ma on 10 metrów wysokości, przetykany jest wieżami i strażnicami. Jeśli nie portem, do Carroburga można dostać się przez jedną z trzech bram. Każda jest strzeżona przez straże uzbrojone w piki i miecze. Zgrzytanie ich pancerzy daje się słyszeć głównie przy murach. Patrole miejskie nie noszą blaszanych osłon i są lżej uzbrojone. Kolorystyka szat miejskich straży pochodzi od herbu diuka i jest łatwo dostrzegalną, czarno-białą kratą.
Carroburg jest podzielony znacznie mniejszą rzeką, zwaną Carronem. Wpływa ona do żwawego Reiku niemal niepostrzeżenie, jakby niechcący tylko tnąc miasto na dwie części. Obie są wzgórzami, z których zachodnie jest znacznie wyższe od wschodniego. Na szczycie zachodniego wzgórza znajduje się posiadłość grafa. Jest to starożytna kamienna warownia o szerokich murach, licznych odgałęzieniach i strzelistych wieżach. Otoczona jest z każdej strony wielkim ogrodem z licznymi fontannami, rzeźbami, dużym amfiteatrem, drewnianymi tarasami i ławkami do oglądania Reiku. Graf większą część roku spędza w Middenheim, więc cały ten obszar pozostaje cichy i zielony. Okazjonalnie przemknie tam tylko czyjaś sylwetka, może ogrodnika, może kogoś innego z pozostawionej służby. Na zboczach wzgórza, aż do samego dołu, stoją pałacyki i wille arystokracji. Większość z nich ma malowane ściany i wygląda przyjaźniej niż forteca na szczycie. Tu i ówdzie widać małe zagajniki lub parki. Pałac diuka wyróżnia się pośród tych budynków. W porównaniu do szarej warowni grafa to tylko podpierana rzędami kolumn i portyków czteropiętrowa budowla z wielkimi, bezbronnymi oknami i licznymi balkonami. W parku diuka jest labirynt, staw rybny oraz wielki taras widokowy. Od czasu do czasu widać wyjeżdżający dyliżans. Chyba że diuk urządza przyjęcie, wtedy to arystokracja oraz głowy możnych domów suną drogą do pałacu rzędami własnych karocy.
Przejeżdżają przez podwzgórze, gdzie znajdują się domy bogatych obywateli miasta. Zwykle są to przedstawiciele gildii kupieckiej, gildii inżynierów lub gildii szklarzy, choć zdarzają się mieszkańcy niezrzeszeni. Carroburg słynie z huty szkła. Stworzone w niej produkty zdobią kuchnie wielu zamożnych domów Imperium, a nawet ludów z innych części kontynentu. Ci, którzy zarządzają tą wielką szklaną spółką, mieszkają w najlepszych punktach widokowych stoku. W dole domy gęstnieją w sieć trzech równoległych ulic, na których znajdują się kamienice, drogie tawerny, stare kapliczki i ryneczek. Niedaleko nadrzecznej promenady znajduje się jeszcze Heiligerplatz. Jego trzy duże budynki zwrócone są do siebie frontem. Jeden z nich to dwuskrzydłowy ratusz o wielkich oknach i małym parku ze stawem. Drugi to świątynia Sigmara, mitycznego założyciela Imperium. Dorównuje rozmiarem ratuszowi. Poprzez porośnięty bluszczem rząd kolumn przechodzi się do przestronnego wnętrza. Tam milczące rzeźby przedstawiają losy boga gdy był jeszcze człowiekiem. Światło pada do środka przez wielki witraż w kopule. Trzeci budynek to świątynia Ulryka, boga bitwy, wilków i zimy. Jest znacznie mniejsza. To kamienna warownia o niewielkich okiennicach, która dla przyjezdnych nie wygląda nawet na święte miejsce. Dwuskrzydłowe wrota wydają się być otwarte tylko przypadkiem. Z muru po obu stronach wejścia wystają wielkie pręty, wygięte w kształt litery U i pomalowane na biało. Pod nimi oparto okute żelazem tarcze. W środku kapłani pilnują wiecznego ognia.
Tę zachodnią część miasta nazywa się wzgórzem Carrona. Rozmieszczone na trzech mostach straże nie wpuszczają tu plebsu, chyba że do pracy. W rzeczywistości zakazu tego nie przestrzega się zbyt surowo, ale gmin powstrzymuje bardziej tabu, niż oficjalne zarządzenia. Kto jednak w dzieciństwie nie przekradał się na drugi brzeg, by zakosztować trochę jabłek z tamtych sadów lub pooglądać z któregoś tarasu Reik o północy, gdy na powierzchni wody odbijają się oba księżyce? I kto nie był wówczas przyłapany i odprowadzony za ucho przez strażników aż do jednego z mostów, na wschodnie wzgórze?
Jest ono znacznie niższe i niemalże płaskie na szczycie. Nazywa się po prostu miastem i mieszka w nim zdecydowana większość populacji Carroburga. Sieć chylących się ku sobie domów i wysokich kamienic jest gęsta i zatłoczona. Pełno zaułków, schodów prowadzących na półpiętra, które prowadzą przez balustradę na drugą stronę budynku, pełno niedomkniętych furtek lub ścian, w których są przesmyki. Łatwo zgubi się tutaj ten, kto zejdzie z głównej ulicy, a nie urodził się w tym mieście i nie zna go jak własnej kieszeni. W mieście znajdują się faktorie i biura tych gildii, które nie mogą prowadzić działalności na wzgórzu Carrona. Gildia tkaczy, gildia żałobników, woźniców, kamieniarzy, ceglarzy, zielarzy, szewców, piwowarów, rybaków, przewoźników – by wymienić tylko kilka najważniejszych.
Promenada wzdłuż Reiku w tej części miasta jest mniej rozświetlona, ale znacznie głośniejsza i żywsza, nawet o zmierzchu. Rozległe doki mieszczą się blisko muru i szybko okrywa je cień. W mieście znajdują się kapliczki poświęcone licznym bogom Starego Świata. Centralnym punktem tej części Carroburga jest Mały Heiligerplatz, który zajmuje sporą część płaskiego szczytu wzgórza. W czasie świąt urządzane są tutaj jarmarki. Stragany oplatają świątynię Carrona, boga wzgórza, na którym wzniesiono Carroburg. To wielki kopiec przyozdobiony rozrzuconymi kamieniami, gdzieniegdzie zadrzewiony. Jest kopią wzgórza Carrona. Na szczyt prowadzi oplatająca go jak wąż ścieżka. U góry znajduje się starożytny obelisk. Kapłani Carrona troszczą się o to miejsce, aby potężny syn Taala sprzyjał miastu. To dzięki ich pracy z oddali kopiec wygląda jak kępa świeżej trawy wystająca ze szczytu mrowiska. Obok kopca znajduje się drewniana świątynia Reiku, brata Carrona. Jest zbudowana na planie czworokąta. Wejść można do niej z każdej strony. Sosnowe kolumny podtrzymują porośnięty mchem strop, a w niezadaszonej centralnej części znajduje się studnia. Głęboko w niej mieszka Reik. Podróżni, kupcy, rybacy oraz wszyscy inni, którzy zawdzięczają coś rzece, proszą ją tutaj, by nurt był dla nich nadal łaskawy. Dary dla boga leżą obok studni i w zadaszonej części tego miejsca. Ostatnią ze świątyń Carroburga jest prostokątna, całkowicie biała i niska budowla. To świątynia Vereny, bogini mądrości i prawdy. W upalne dni blask słońca odbija się od białej farby, którą pokryto mury, tworząc wrażenie jakby się świeciła. Schludna biel budynku równie mocno rzuca się w oczy również o innych porach roku. Z głównego korytarza można skręcić do jednej z czterech sal do nauczania lub przejść wprost do centralnego pomieszczenia. Znajduje się tam posąg Vereny, która mimo opaski na oczach widzi wszystko. Na ścianach wiszą niewielkie czarno białe rysunki, przedstawiające osoby doznające ulgi, jaką przynosi im prawda, lub inne, w chwilach olśnienia. Od tego pomieszczenia można jeszcze wejść do pilnowanych przez kapłanów pokoi bibliotecznych. Mimo obcego pochodzenia, kult Vereny jest obecny w Carroburgu już od tysiąca lat i na dobre wtopił się w duchowy pejzaż miasta. Ono samo jest jednak znacznie starsze.
Mieszkańcy Carroburga jakoś godzą w sobie przeciwstawne prądy umysłowe. Z jednej strony tabu utrzymujące sztywną hierarchię społeczną, z drugiej handel rzeczny i kosmopolityczna otwartość i ciekawość. Lokalne obyczaje trzeszczą w zwarciu z obcymi trendami, ale to przeciąganie liny zdaje się trwać tu od zawsze i nie przeważa w żadną stronę. W ten sposób żyje ze sobą w tych ciasnych murach około 35 tysięcy poddanych diuka Leopolda von Bildhofena, a jeśli liczyć okoliczne wsie i miasteczka, to blisko 40 tysięcy.
Populacja halflingów w Carroburgu liczy kilkaset osób. Łatwo jakiegoś spotkać na ulicy. Mali ludzie najczęściej pracują po karczmach i tawernach jako kucharze lub różnego rodzaju pomocnicy. Żyje tu też kilka krasnoludzkich rodzin skupionych wokół gildii inżynierów, ale nie więcej niż 20 osób. Elfów nie ma, choć ich łodzie czasem cumują w porcie. Nikt nie pamięta, by jakiś wyszedł poza wzgórze Carrona do biedniejszej części miasta.