do xyz do notatnika do tekstów do rpg
CIRCUMAMBULATIO. SŁAWOMIR BRZOSKA w olsztyńskim BWA.
Między 14 czerwca a 28 lipca 2024 w galerii BWA w Olsztynie odbyła się wystawa prac Sławomira Brzoski. Nosiła nazwę Circumambulatio, co oznacza poruszanie się dokoła świętego obiektu. Nazwa może określać też procesję wokół miejsca, zmierzającą do jego środka, bądź jakiś tego wariant.
Wystawa miała podtytuł Prace z lat 1994-2024. Na sali zaprezentowano ich kilkadziesiąt. Niemal zawsze były to formy abstrakcyjne, czasem wykorzystujące tradycyjne materiały malarskie czy rzeźbiarskie, ale przeważnie związane z wykorzystaniem wełny, która bądź pokrywa szczelnie jakiś obiekt niczym kokon, bądź rozsnuta jest w nim, na nim lub obok niego, nasuwając skojarzenia z pajęczyną lub diagramem.
Ulotka z galerii prezentowała sztukę Brzoski - zapewne jego własnymi słowami - w ten sposób:
Artysta rozumie swoje działanie jako szeroko pojmowaną podróż. Oprócz realnych, samotnych wędrówek po świecie, peregrynuje także w przestrzeniach galerii, w których realizuje swoje instalacje, jednocześnie traktując często wnętrza galerii w kategoriach alchemicznych naczyń, w których wszystko co dopuszcza się do środka i co się wydarza, ma głębokie znacznie.
Jest też na ulotce fragment tekstu Lotte Laub pt. Nić czterowymiarowa:
Sławomir Brzoska przez lata tworzył różne grupy prac, w tym zarówno mniejsze obiekty, jak i duże stalowe rzeźby do przestrzeni publicznych. Jednak jego ulubionym materiałem jest wełna, a raczej wełniana nić, której używa do owijania kamieni i głazów w rozległych krajobrazach lub do tworzenia instalacji z nici we wnętrzach. Dla Brzoski nić nie jest tylko pasywnym materiałem, lecz aktywnym wydarzeniem (...).
Do tych kronikarskich zdań mogę dodać parę własnych przemyśleń.
Artysta zespala abstrakcję i rzeczywistość. Porusza się na drodze porozumienia jednego z drugim, którą, wydaje się, znalazł. Zespolenie ma formę albo równą, tzn. taką, gdzie obie płaszczyzny: abstraktu i rzeczywistości, na równi opierają się o siebie, albo nierówną, gdzie płaszczyzna abstrakcyjna nadpisuje bądź obejmuje rzeczywisty obiekt. Wydarza się to jednak bez ramy oddzielającej dzieło od wyznaczonej mu w galerii przestrzeni albo wprost na tle naturalnego pejzażu, poza galerią.
W pracach eksplorujących formę równą, wełniana nić pokrywa przestrzeń albo dotykającymi się, albo niedotykającymi się liniami. W pierwszym przypadku zwykle mamy do czynienia z diagramami. Wydaje się, że szczególnie ciekawe efekty zachodzą w drugim przypadku. W każdym razie linie są przekątnymi wielokątów; kąty figur powstały na punktach na różnych obiektach lub na przestrzeni ściany. Wełniana nić łączy punkt(y) z innymi kątami tego samego albo innego wielokąta. Dzieje się to pośród zwykłych przedmiotów widzialnego świata natury. Nie ma znaczenia, czy materiałem bazowym dla rozpinania wielokątów są przedmioty użytkowe, inne fragmetny dzieła, czy obiekty natury.
W pracach, gdzie zespolenie ma formę nierówną, linie wełnianych nici okrywają obiekty niemal całkowicie, wyodrębniajac ich bryłę. Podobnie jak w poprzednim przypadku, mogą to być przedmioty obrobione albo naturalne, np. wspomniane przez Lotte Laub kamienie. Na YT po wpisaniu "Sławomir Brzoska" można znaleźć kilka nagrań artysty z odległych miejsc, do których dotarł i gdzie decydował się na taki zabieg. Wybrane obiekty, tzn. kamienie, pokrywa wełną. Dostępne stają się bardziej poprzez wyobrażenie ich treści, niż bezpośrednie wrażenie.
Ta sztuka zostawia na boku rozważania estetyczne, choć samo wrażenie estetyczności pozostaje silne. Kompozycje prowadzą raczej myśli między styk tego, co istnieje widzialnie w naturze: do życia, do treści oddechu i bicia serca, a tego, co w niej widzialnie nie istnieje: do spoiwa materii, do przyczyny oddechu i bicia serca. Czymkolwiek by miały spoiwo i przyczyna być, określane mistyką wełnianych diagramów nie opuszczają świata natury, ani nie pochodzą spoza niego. Nie ma tu medytacji nad geometrycznym kształtem samym w sobie lub odnoszącym się do symboliki konkretnej religii. Wielokąty wyłaniają się z realnego świata, tworzone nićmi z naturalnego białka owiec. Można je kojarzyć z mandalą lub jakąś pitagorejską symboliką, ale, rozwieszone w przestrzeni, przypominają także pajęczynę. Nie dają się w prosty sposób eksmitować poza ten świat, w harmonię sfer niebieskich. Są ekspresją samych siebie tu i teraz, natomiast nie są pejzażem bytu w rozpadzie lub czegoś z bytu obecnego poza materią. Tak zrozumiane, prace Brzoski wydały mi się piękne i naturalne, ale też, wskutek niezbywalności użytej w nich abstrakcji, odległe i obojętne.
Może dlatego, czy to wiedziony instynktem, czy świadomą racją, artysta praktykuje też inne sposoby wyrazu. Dowiedziałem się o nich ze strony internetowej Sławomira Brzoski. Jest tam np. temat samotnej podróży, prace video takie jak Autoportrety chiazmatyczne czy Płynna tożsamość. Stanowiłyby uzupełnienie wystawy, skoro jej podtytuł zakładał przeglądowość. Mam wrażenie, że ominięty został istotny wycinek twórczości. Możliwe, że to alchemiczne naczynie galerii narzuciło jakieś ograniczenia.
Na stronie internetowej artysty znajdują się fotografie wielu jego prac: www.s-brzoska.pl